
Dość trudne do sfotografowania. Widok z boku.

I od góry. Wygląda trochę jak statek kosmiczny na tle Saturna.
Mała dygresja:

W nagrodę daję im jedzenie. Zgodnie z instrukcją rozgniatam kulkę zieloną i brązową i wsypuję połowę uważając, żeby nie kichnąć. To jedzenie jest mniej więcej wielkości triopsa. Jak będzie odpowiednio bystry powinien znaleźć.
Jak widać jestem trochę przestraszony.
Z tego pyłku mają wyrosnąć dość szpetne potwory.
A tu już na powierzchni wody. Proces się rozpoczął. Oczami wyobraźni widzę, jak niechcący kilka jaj ląduje gdzieś na podłodze lub u mnie w przełyku. Zachodzi reakcja z nieznaną substancją i wyrastają krwiożercze giganty. Może to wyglądać tak: